sobota, 10 marca 2012

Healthy Living - czas wziąć się w garść!

Za kilka dni minie miesiąc od narodzin oseska, więc jest to odpowiedni czas na tak zwane wzięcie się za siebie. Oczywiście zaczynam od zrzucenia wagi – tej którą chciałam zrzucić zanim zaszłam w ciążę i tej, która po ciąży mi została – razem jakieś 20 kg.
Zazwyczaj mamy dwa podstawowe założenia, które realizujemy przy zrzucaniu wagi – aktywność fizyczna i zbilansowane posiłki. Wiem, wiem... są to sprawy oczywiste i tematy każdemu doskonale znane. Ale ponad tym jest jedna podstawowa zasada, która gwarantuje sukces – zrzucanie wagi ma być przyjemnością! I uwierzcie mi, że jest to możliwe.

Nie pierwszy raz podejmuję walkę z kilogramami i tym razem również mam zamiar zakończyć ją sukcesem :) Oczywiście niejednokrotnie byłam również na diecie, która nie przyniosła spektakularnych efektów (głównie dlatego, że trwała kilka lub kilkanaście dni). Ale niestety tak się dzieje, kiedy zabieramy się za diety cud i wierzymy, że jakimś cudem schudniemy.
Od czego zaczynam? Od motywacji. To musi być TEN moment. Przychodzi dzień, w którym naprawdę pragnę schudnąć, wyglądać i czuć się lepiej! I nigdy nie zaczynam od „poniedziałku”. Jeśli czujesz, że chcesz, zrób to! Bez pomocy najbliższych i odpowiedniej motywacji jest bardzo ciężko. Każda wizyta w rodzinnym domu wiąże się z nieustannym odmawianiem sobie pysznego tortu, ziemniaków z tłuszczykiem, ciasteczek czy klusek ze skwarkami. Jeśli nie oznajmimy rodzinie, że przeszliśmy na zdrowszy tryb życia, to możemy szybko złamać się pod naciskiem niezdrowych ale kuszących potraw. Jakie mamy wyjście z takiej sytuacji? Uświadommy sobie, że przecież możemy zjeść to wszystko ale po prostu nie chcemy (przykładowo skuszę się na odrobinę po utracie pierwszych 7kg). W najgorszym układzie wybieramy jedną potrawę i zjadamy jej niewielką ilość ku uciesze ukochanej mamuni :)
Na szczęście każdy grzeszek musimy odpracować podwójnie. Na szczęście – bo przecież aktywność fizyczna jest czymś, co przynosi nam radość :) Specjalnie użyłam tutaj zwrotu „aktywność fizyczna” a nie sport czy wysiłek fizyczny, ponieważ te określenia źle kojarzą się osobom dbającym o linię. Uwierzcie mi, że utracone kilogramy nie zrekompensują katowania się na siłowni (jeśli bardzo tego nie lubicie) i szybko zrezygnujecie z tych ćwiczeń. A wtedy waga niestety nie będzie już tak szybko spadać. Tak więc musimy próbować tak długo, aż znajdziemy swoją „aktywną miłość”. Siłownia, aerobik, basen, bieganie przy wschodzie lub zachodzie słońca, jazda na rowerze czy na rolkach. Jest mnóstwo możliwości i nawet dla takiego lenia i „anty-sportowca” jak ja znalazło się zajęcie. Kocham jazdę na rowerze, więc kiedy tylko mogę wskakuję na żelaznego rumaka ;) Niestety nie zawsze jest pogoda, a w 3 tygodnie po cesarskim cięciu taki ruch jest niewskazany. Na szczęście znalazło się zajęcie godne komputerowego geeka ;)
Dzięki PlayStation3 i kontrolerom ruchu PS Move możemy w zaciszu domowym wykonywać ciekawsze ćwiczenia niż przysiady czy brzuszki – ale o tym w kolejnym poście.

Życzę wielu zgubionych kilogramów strudzonym wojownikom ;)

Wszystkie zdjęcia pochodzą z internetu :)

3 komentarze:

  1. Powodzenia przy zrzucani wagi :))

    OdpowiedzUsuń
  2. http://bezgustu.com/2012/03/08/recenzje/ jakbyś się jeszcze zastanawiała nad BB, to polecam przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. powodzenia:) ja po urodzeniu dzidziusia też mam zamiar ćwiczyć:)
    zapraszam do siebie w wolnym czasie:)
    http://mesmerize87.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń